Recenzja filmowa: Argylle - Tajny szpieg (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Argylle - Tajny szpieg (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Główną bohaterką jest Elly Conway, autorka bardzo popularnych książek szpiegowskich z tajnym agentem Argyllem. Fabuły jej powieści coraz bardziej pokrywają się z prawdziwymi wydarzeniami, nic więc dziwnego, że skromną i wycofaną Elly zaczynają interesować się różne agencje i organizacje przestępcze, ciekawe skąd pisarka czerpie informacje do swoich dzieł.

Film dostał dość powszechne lanie od krytyków, dlatego idąc na niego nie miałam wygórowanych oczekiwań. I chociaż rozumiem skąd biorą się zarzuty skierowane do twórców tego dzieła, nie uważam, żeby był to jakiś kompletny niewypał.

Duże rozczarowanie bierze się zapewne stad, że film reklamowany jest Henrym Cavillem w roli agenta Argylle'a, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że aktor jest tu na dosłownie parę minut i nie ma zbytniego wpływu na fabułę. Zawód przeżyją również ci, którzy spodziewają się regularnego kina szpiegowskiego a' la James Bond. Solennie ostrzegam, najgorsze, co można zrobić, to wziąć cokolwiek z tego, co dzieje się w tym filmie, na poważnie. Są bowiem momenty, w których twórcy parodiują nie tylko gatunek, ale i samych siebie. Prawa fizyki i logika wydarzeń nie mają tu racji bytu, liczy się tylko rozrywka naszpikowana absurdalnymi sekwencjami walk (mam na myśli totalną abstrakcję) i humorem nie najwyższych lotów.

To może być trochę męczące, film trwa ponad dwie godziny i jest zdecydowanie za długi i przeładowany. Scena walki w pociągu jest fantastyczna, natomiast przy sekwencji z „łyżwami” już łapałam się za głowę. Jest też za dużo twistów, część z nich mocno przewidywalnych i prowadzonych do samego końca, co może wywołać u niektórych widzów lekką znieczulicę.

Jest za to fantastyczna obsada. Ja na przykład nie płakałam za mocno nieobecnym Cavillem, skoro na ekranie miałam Sama Rockwella, Bryana Cranstona  i Samuela L. Jacksona, których bardzo lubię i którzy wyraźnie wiedzą, w jakiego typu produkcji występują. Fakt, że nikt się tu nie nadyma, nadaje temu filmowi dodatkowej lekkości. I tak jak nie mogę „Argylle'a” polecić każdemu, bo jest to propozycja dla amatorów bardzo lekkiej, głupiutkiej i sensacyjnej rozrywki, tak też nie mogę zaprzeczyć, że podczas seansu bawiłam się lepiej niż na ostatnich filmach Marvela.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Matthew Vaughn

Ocena: 5/10